autor: Bogusława Sieroszewska, Warszawa, czerwiec 2022
PAŁACYK BRIGGSÓW W MARKACH. MAŁŻEŃSTWO FLORA I JOHN BRIGGS PRZEGLĄDAJĄ PRASĘ PRZY PORANNEJ HERBACIE.
FLORA
John, ale rozkręciłeś to warszawskie towarzystwo… Towarzystwo doraźnej pomocy lekarskiej i nie tylko zresztą! Czytaj… (PODAJE MU GAZETĘ) go ahead… Tym razem Głos Warszawski jest pierwszy! Kuriera jeszcze nam nie dowieźli, ale tam też będą o nas pisać.
JOHN
Masz na myśli karetkę… twoją imienniczkę?
FLORA
Tak, tytuł dali dosłowny Samochód dla pogotowia. Prosty, przyznasz, ale samochód dla ratownictwa to nie jest prosty dar…. To przełom dla Warszawy! Pierwszy samochód dla medyków, zresztą przerobiony na karetkę i to gdzie? U nas w Markach! A przez kogo? Naszego Krzyżanowskiego! Nie jakiegoś inżyniera francuskiej fabryki Delauney-Belleville, ale naszego inżyniera Krzyżanowskiego z przędzalni wełny czesankowej Brigella Mills w Markach! John, wy tworzycie historię!
JOHN
Trochę tak… Wiedziałem, że Warszawa się rozkręci. Tu jest stolica, tu jest potencjał. Siła motorowa to nie to samo co pociągowa… końska! Każdy kierowca to wie, że konie mechaniczne skracają czas dojazdu o dwie trzecie, ba o trzy czwarte nawet.
FLORA
A może o cztery piąte, jak mocniej przyciśniesz na gaz? Tak do dechy!
JOHN
Put the pedal to the metal? Do dechy, mówisz? A gdzie ty widzisz dechy?
FLORA
Tak się u nas mówi… do dechy… na maksimum. John, oj, rozkręciłeś towarzystwo przy Królewskiej! Będzie zabawa, będą tańce! Pląsy na łące. Dechy też pewnie zbiją.
JOHN
Zabawa, tańce, Floro? Co to ma wspólnego z karetką? Ja o jednym, ty o drugim… na tańce ci się zebrało…
FLORY
Ależ, John, piszą, że będzie akcja charytatywna w moim ulubionym Ogrodzie Saskim! Ileż ja się tam w młodości wytańczyłam! Będą tańce charytatywne już za dwa tygodnie, 18 września.
JOHN
Tańce, mówisz?! Floro, myślałem, że znasz mnie już na tyle i wiesz, że my Anglicy nie lubimy niepotrzebnie się pocić, perspirować, perspire, jakby to nasz król Edward by powiedział.
FLORA
John, nie rób z przyjemności przykrości. Chyba nie chcesz, żebym zaczęła nazywać cię spoilsport, Janem hamulcowym? W swoim tempie, na luzie, dasz radę i to mi wystarczy. Zawsze możesz zarządzić podanie na pikniku, dla lepszej zabawy, gin i tonik… G&T. Nogi szybciej zaczną się kręcić, a głowa jeszcze szybciej, ha, ha… a i chinina w toniku nam wszystkim się przyda dla ogólnej profilaktyki.
JOHN
Co takiego? Chinina jest potrzebna w Warszawie? W ramach… prevention? Jakaś afrykańska zaraza nam grozi, czy co? Bo chyba nie malaria?
FLORA
Mój drogi, jakaś małpia ospa czy inna zaraza zawsze może się przywałęsać, nawet tu nad Wisłę…
JOHN
A wiesz, moja droga, napijmy się tej chininy, nawet teraz, do herbatki. Naleję mały kieliszeczek, herbatę z mlekiem również spożyjemy, a Ty, moja droga Floro, poczytaj, co tam warszawscy żurnaliści piszą o tej naszej karetce…
FLORA
Już czytam… Właściciel przędzalni w Markach… pan Jerzy Briggs? No, nie wytrzymam! Po raz kolejny pokręcili twoje imię! Czy nie mogliby się w końcu nauczyć, że John tłumaczy się na polski jako Jan a nie Jerzy! Przecież Jerzy to George!
JOHN
Wybaczam im. Pewnie ciągle myślą o angielskich królach, w końcu czterech Jerzych mieliśmy… i to jeden po drugim.
FLORA
No dobrze, ale zaraz po nich rządziła królowa Wiktoria przez ponad sześćdziesiąt lat! Mieli czas się odzwyczaić, a teraz mamy króla Edwarda… To czemu jeszcze ten Jerzy, ten George chodzi im po głowie!
JOHN
Masz rację powinni się już nauczyć, że John to Jan. Dobrze, że jak o tobie piszą, moja droga, to się nie mylą. W Kurierze Warszawskim zawsze jesteś nazywana Janową Briggs. Jakże pięknie… To co tam piszą, Floro? Ciekaw jestem niezmiernie. Czytaj już, czytaj…
FLORA
GŁOS WARSZAWSKI, czwartek, 2 września roku pańskiego 1909:
Właściciel przędzalni w Markach, pan Jerzy Briggs ofiarował zarządowi Pogotowia ratunkowego samochód, przeznaczony do przyśpieszenia pomocy lekarskiej w wypadkach bardzo nagłych. Zarząd uchwalił wyrazić hojnemu ofiarodawcy podziękowanie, z zaliczeniem go w poczet członków protektorów Towarzystwa, samochodowi zaś nadano miano „Flora” od imienia małżonki ofiarodawcy. Towarzystwo doraźnej pomocy lekarskiej w obsługiwaniu stacyi „Pogotowia” zamierza stopniowo przejść od siły pociągowej końskiej do motorowej. W tym celu zarząd organizuje zabawę w Ogrodzie Saskim, a z dochodu z tego źródła osiągniętego zamierza nabyć dwie karetki samochodowe… dwie karetki! Słyszysz, mój drogi? Zabawa odbędzie się dnia 18-go września.
JOHN
Oh, dear, te tańce to poważna sprawa… Ważą się losy dwóch karetek.
FLORA
Oj, ważą się! Dwa samochody to fortuna, czy uda im się zebrać tak wysoką kwotę? Ciekawe o jakiej marce samochodu tym razem pomyślą? Czy też o Delauney-Belleville, w której kocha się car Rosji? A skąd, John, przyszło ci do głowy, żeby sprowadzać z Francji Delauney-Belleville? Nie było jakiejś lepszej marki w Anglii?
JOHN
Lepszej od Delauney-Bellevile? Nie, nie było. Sama mówisz, że to ulubiona marka cara Mikołaja. Gust ma dobry, sięga po towar z najwyższej półki. Wiem coś o tym, tyle już lat robimy interesy w imperium. U nas na Wyspach Rolls-Royce dopiero się rozkręca. Sam jestem ciekaw, kto zrobi kolejne karetki dla Warszawy? Jeszcze nikt nie produkuje ich seryjnie… Pewnie znowu nasz inżynier Krzyżanowski będzie musiał pogłówkować, jak przerobić zwykły samochód na sanitarkę.
FLORA
Podzielisz się jego sprytem z Warszawą, jak będzie trzeba, prawda? A pamiętasz jak dziesięć lat temu Warszawa wprowadziła pierwsze konne ambulance. Mówiono o nas w całym Królestwie Polskim i w całej Rosji stawiano Warszawę za przykład. Wtedy to już był postęp, a co dopiero teraz?
JOHN
Teraz zawitał do warszawskiego ratownictwa samochód i koń mechaniczny. Zaprzęg konny powoli zacznie przechodzić do historii.
FLORA
A my tworzymy nową historię…
JOHN
Tworzymy ją i tworzymy z kobietami, bo bez was nie ma historii. (CAŁUJE FLORĘ W RĘKĘ.)
KONIEC
Sala Lustrzana w Pałacu Staszica