Szanowni Państwo,
Choć początki EURO 2020 nie były dla nas łaskawe, przegraliśmy ze Słowacją 1:2, to zachęcam Państwa do przeczytania wspomnień Pana Ryszarda Sawickiego odnośnie prawdziwej rywalizacji i gry w piłkę nożną w Markach.
Nareszcie mamy czas piłki nożnej. Powróćmy do wspomnień. Wieczna rywalizacja „Cygany” z Marek vs „Bociany” z Pustelnika. Z fragmentu pustelnickiego eseju autorstwa Ryszarda Sawickiego.
Zachęcamy do lektury!
„Pod rządami nowego prezesa dr. Srzednickiego klub zaczął się rozwijać. Drużyna „START PUSTELNIK” weszła do klasy „B” Chętnych do gry było tak wielu, że nie likwidowano opuszczonej klasy „C”. Utrzymano ją nadal, powołując oddzielną drużynę z piłkarzami o mniejszych umiejętnościach.
Powstał też zespół „Juniorów”. Klasa „C” i „Juniorki” rozgrywali mecze w soboty przy mniejszej liczbie kibiców i bez opłat za bilety. Jeżeli reprezentacyjna drużyna „B” grała na wyjeździe to dla klasy „C” i Juniorów organizowano mecz w niedzielę. Tworzyła się też drużyna trampkarzy składająca się z najmłodszych zawodników. Najczęściej prezentowali swoje umiejętności w czasie trwania przerwy podczas niedzielnych meczów. Mali piłkarze otrzymywali rzęsiste brawa. Ich opiekunem był pan Młynarski.
Czasami, gdy meczowy grafik nie przewidywał żadnej rozgrywki na wyjeździe i na własnym boisku, wtedy piłkarze też nie byli bezczynni. Działacze organizowali niedzielny mecz -żonaci przeciwko kawalerom. „Bratobójcza” rozgrywka przyciągała wielu kibiców. Jako dwunastoletni kawaler oczywiście kibicowałem kawalerom lecz niestety, przeważnie wygrywali żonaci. Duża rywalizacja była pomiędzy sąsiednimi klubami z Marek i Pustelnika. Marki stały wyżej od Pustelnika. Miały w pobliżu boiska restaurację pod nazwą „ZACHĘTA”.
Do niej to tłumnie ciągnęli po meczu kibice .Właśnie tam w latach 50-tch XX wieku nastąpił „chrzest” miejscowości. W restauracyjnym tłoku kibic z Marek przepychał się do szynkwasu po kufel piwa. To samo robił spragniony kibic z Pustelnika (nazwiska kibiców były mi znane lecz dziś już niestety nie pamiętam) Poleciały uszczypliwe słowa: „Nie pchaj się Cyganie”. W rewanżu padło: „Nie pchaj się Bocianie”. „Kurtuazyjna” wymiana zdań tych panów trafiła na podatny grunt. Rozlała się szeroko między społecznością Pustelnika i Marek. Odtąd Marki to byli „Cygany”” a Pustelnik „Bociany” i trwało tak przez wiele długich lat w aspekcie poniżenia strony przeciwnej. Jest niedziela. Pogoda dopisuje. Właśnie dziś będzie mecz na naszym boisku z drużyną z Marek. Poprzyklejane afisze do słupów trakcji elektrycznej głosiły na cały Pustelnik o tym wydarzeniu już od piątku. Z „Cyganami” wygramy na pewno, zacierali ręce kibice Pustelnika, a i po meczu pokażemy im, gdzie raki zimują. Przedmeczowe emocje szczególnie w rozgrywkach tych drużyn rosną. Zaraz rozpocznie się mecz. Przybywają kibice z Marek. Tłumnie okupują miejsca bliżej swojej miejscowości, czyli po południowej stronie boiska. Zajęli też całe wysokie wzniesienie tzw. „trybunę”. Pustelnik zajmuje miejsca po stronie przeciwnej.
Gwizdek sędziego. Mecz rozpoczęty. Drużyny natarły na siebie z furią. Od mateczników zajętych pozycji rozlegają się okrzyki kibiców: „Cygany!” Odkrzykujący im nie pozostają dłużni: „Bociany!” W końcu Marki zdobywają gola. Ze strony kibiców Pustelnika rozlegają się zdenerwowane głosy
kierowane do piłkarzy „Stasiek ,Wacek na co czekacie? Dokopcie im”, ale fortuna sprzyja dziś Markom. Pada dla nich druga bramka. Radość kibiców promieniuje. Chcą, żeby cały świat cieszył się z korzystnego dla nich wyniku. Jakby tego jeszcze było mało, kilku dobrze zorganizowanych Mareckich młodzieżowców nagle wykrzyknęło głośno i donośnie: „Wy Bociany nie wygracie, bo na bramce „dupka” macie!” Hasło chwyciło i ku uciesze mareckich kibiców krzyczane było jeszcze kilka razy. Chcieli i osiągnęli kompletne przygnębienie obozu przeciwników. W istocie okrzyki te całkowicie dobiły morale kibiców z Pustelnika.
„Ej, chłopaki odpowiedzcie im coś” – zwracali się kibice do naszych krzykaczy”. Improwizowana chaotycznie narada nie potrafiła wymyśleć żadnej rymowanki w obronie honoru Pustelnika poza wrzaskiem „Cyyyggaaannnyyy”.
W końcu udało się Pustelnikowi strzelić kontaktową bramkę na 2:1. Może strzelą jeszcze jedną choćby na remis. W kibiców Pustelnika wstąpiła nadzieja. Do końca meczu pozostało niewiele czasu, ale Marki podwyższają wynik na 3:1. Prysły nadzieje. Przegrana pewna, ale w kibicowskiej bijatyce my będziemy górą. Zaraz im pokażemy. Jest nas więcej. Ale cóż to? Markowscy kibice pewni wygranej zaczynają „po angielsku” opuszczać boisko i piechotą małymi grupkami podążają do swoich Marek. Gdy sędzia odgwizdał koniec meczu nie było przed kim prężyć naszych kibicowskich muskułów. Mareckich kibiców po prostu już nie było.
Z myślą o rozbudowie w przyszłości bazy sportowej Pustelnika o inne dyscypliny sportu przyjęto nazwę klubu „JEDNOŚĆ”
Zebrania zarządu odbywały się w sklepie u pani Kosmowskiej, gdzie lada służyła za stół prezydialny. Radzono pośród beczek z ogórkami i kapustą. Żeby nie przeszkadzano członkowie zamykali się od środka. Przeciekiem poczty pantoflowej przenikały nowe ustalenia dotyczące klubu i wieści, że czasami dla podtrzymania jakości obrad pojawiał się i kieliszeczek.
Staraniem Zarządu klubu a przede wszystkim jego Prezesa, doktora Zbigniewa Srzednickiego otrzymano przydział działki pod budowę stadionu przy ulicy Wspólnej w Markach.
Drużyna „BUDOWLANI PUSTELNIK” 1953 r.
Od lewej stoją:
Leonard Kosmowski – działacz
Leszek Mianowski – Kapitan
Zdzisław Skibowski
Stanisław Kęszczyk
Tadeusz Miechowicz
Dariusz Pisarski
Zdzisław Kosmowski – działacz
Marian Goliwas
Od lewej klęczą:
Kazimierz Paciorek
Zenon Mikulski boiskowa ksywa „Kosiula”
Tadeusz Paropczyk
Alfred Sobowcew
Tadeusz Klawczyński
Niestety największa wpadka klubu nastąpiła w 1959 r. Pozycja drużyny Pustelnika pięła się w górę. Mecz, który miał się odbyć decydował o awansie do wymarzonej przez graczy i kibiców klasy „A”. Widzów zarówno gości jak i naszych pojawiło się bardzo dużo. Działacze klubu pod presją władz piłkarskich utrzymywały w tym meczu nadzwyczajny porządek. Do linii boiska można było się zbliżyć tylko do półtora metra. Niestety, Pustelnik ten mecz przegrał. Ponoć sędzia okazał się stronniczy. Rozgoryczeni kibice zamienili swoją klęskę w rękoczyny. Choć byłem bezpośrednim obserwatorem zajść, to nie wiem i nie mogłem określić kto z kim się bił i o co ktoś do kogoś miał pretensję? Na boisko wtargnął i wirował wielki tłum.
Wydawało się, że walki ogarnęły niemal wszystkich. Nie mogąc odróżnić, gdzie oni, gdzie nasi w strachu, żeby nie oberwać uciekłem na gliniankową skarpę koło sklepu Kosmowskiej. Tam z odległości około stu pięćdziesięciu metrów odgrodzony glinianką oglądałem to potężne zajście.
Słyszałem gwar walczących, jakieś duże grupy kogoś goniły, to znów jakieś grupy uciekały, a niektóre grupy wymieszane uczestniczyły w ogólnie rozrabiackim galimatiasie wzajemnej bijatyki. Zakończenia końca bitwy nie było widać. Dopiero, gdy powiadomiony o zajściu dzielnicowy Wikło przyjechał z posterunku na rowerze i oddał dwa strzały w powietrze walczący jakby oprzytomnieli.
Dzielnicowy Wikło z kilkoma porządkowymi zaczął skutecznie rozganiać słabnące grupki walczących. Kibicowski bój trwał około godziny, a jego skutki okazały się opłakane. Drużyna Pustelnika została do końca sezonu zdyskwalifikowana, a w roku następnym władze piłkarskie zabroniły rozgrywać mecze na boisku w Pustelniku. To był koniec naszego boiska. Tyle odniesionych zwycięstw, wspomnień, radosnych wzlotów i rozczarowań odeszło bezpowrotnie. Rozpadła się klasa „C”. Rozpadły się „Juniorki” a podstawowy skład „B” klasy musiał wszystkie mecze rozgrywać na obcych boiskach.
Ryszard Sawicki
Autor prosi mieszkańców o zdjęcia (celem zeskanowania) dotyczące Pustelnika. Pozwoli to wzbogacić wiedzę naszej nieistniejącej już miejscowości.
1 comment on “Prawdziwa piłkarska rywalizacja sprzed 70 lat. Mecz „Cygany” z Marek vs „Bociany” z Pustelnika.”
Alfred Sobowcew to mój dziadek 😀