Szanowni Państwo,
Dnia 4 marca br. w drewnianym kościółku p.w. Świętego Michała Archanioła w Grodzisku (Warszawa – Białołęka) wykład o Żołnierzach Wyklętych wygłosił historyk i publicysta Tadeusz Płużański junior. Warto w tym miejscu przypomnieć, że zanim powstała parafia św. Izydora w Markach sto lat temu, w 1917 roku, markowianie przynależeli właśnie do kościoła w Grodzisku, który był filią parafii Matki Bożej Loretańskiej na Pradze, opiekującą się wsią Marki, jak również wsiami Drewnica, Grodzisk i Siwki.
Zainteresowanie prelegenta tematyką Żołnierzy Wyklętych nie dziwi, jeśli uświadomimy sobie, że Tadeusz Płużański jest synem Tadeusza Płużańskiego seniora, który do 6 maja 1947 roku pełnił służbę kuriera Rotmistrza Pileckiego, przekazującego meldunki i rozkazy pomiędzy swoim przełożonym a gen. Władysławem Andersem w Anglii. Za działalność konspiracyjną przez ówczesne władze PRL został skazany w pokazowym procesie tzw. „grupy Pileckiego” na karę śmierci tak jak sam Witold Pilecki. Następnie dwukrotny wyrok śmierci Płużańskiego zamieniono na dożywotnie więzienie.
Słuchacze zgromadzeni po mszy św. wieczornej zostali przez prelegenta przeprowadzeni przez najnowszą historię Polski z Żołnierzami Wyklętymi w roli głównej, która ciągle jeszcze czeka na swoje miejsce w podręcznikach szkolnych do historii.
Obecnie dużo mówi się o Żołnierzach Wyklętych oraz coraz odważniej i z coraz większym rozmachem czci się ich pamięć, szczególnie w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, jak również w dniach przed i po 1 marca. Propaganda o tzw. „bandytach z lasu” rozpowszechniana przez agenturę sowiecką w Polsce przed i po 1989 roku legła w gruzach. Tak misternie i z tak wielkim trudem budowana w czasie PRL-u historia „bandytów” nie przyjęła się w Polsce. Pomimo zadanego sobie trudu, aby zatrzeć miejsca pochówku i pamięć o Wyklętych, Polska Podziemna powraca w chwale. Postkomuniści nie mogą się z tym pogodzić i dalej powielają kłamstwa, szkalują ich dobre imię, rozmywają prawdę, dzielą Wyklętych na dobrych i złych. Słyszy się, że „Łupaszka” i „Ogień” są nazywani „złymi Wyklętymi”, natomiast Rotmistrz Pilecki „dobrym Żołnierzem Wyklętym”. Taki podział mija się z prawdą historyczną. Nie można mówić, że Józef Kuraś ps. „Ogień” z Podhala był dobry, kiedy walczył z Niemcami, a potem, kiedy walczył z komunistami, był zwykłym bandytą. To jest nieprawdziwy obraz rzeczywistości i dziwi, że poseł Paweł Kukiz, który uważa się za patriotę, pozwala sobie na szkalowanie „Ognia” w mediach tuż przed świętem Żołnierzy Wyklętych. Jak pamiętamy, szef ugrupowania Kukiz’15 w rozmowie z mediami na temat Żołnierzy Wyklętych użył określenia „bandyci”, dokładnie takiego samego jakim posługiwali się wobec Żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego ich komunistyczni oprawcy. Aby pogłębić swoją wiedzę na temat działalności „Ognia”, redaktor Tadeusz Płużański poleca książkę historyka IPN z Krakowa Macieja Korkucia pt. Józef Kuraś „Ogień”: podhalańska wojna 1939-1945. Żołnierze Wyklęci walczyli o prawdziwie wolną Polskę zarówno w czasie okupacji hitlerowskiej jak i sowieckiej. Partyzanci z lasu byli podporządkowani Rządowi Polskiemu na uchodźstwie w Anglii.
Dlaczego dopiero teraz Żołnierze Wyklęci doczekali się upamiętnienia i należnej czci? Winą za zaistniałą sytuację należy obarczać elity okrągłostołowe. Przemiany w Polsce w roku 1989 to mistyfikacja podobna do tej, której Polska doświadczyła w 1947 roku, kiedy to komuniści uzyskali pełnię władzy fortelem – na skutek sfałszowania wyborów i wyeliminowania będącego w opozycji do komunistów Stanisława Mikołajczyka i jego partii – Polskiego Stronnictwa Ludowego. Trzeba podkreślić, że władza komunistyczna w Polsce została wybrana w 1947 roku nielegalnie. Przed wyborami do Sejmu komuniści nasilili działania aparatu represji wobec działaczy PSL. Około 80 tysięcy działaczy lokalnych zostało aresztowanych, a około 200 zamordowanych. Opozycyjne wobec komunistów Polskie Stronnictwo Ludowe rozpracowywał min. stalinowiec Adam Humer, przesłuchując jej prezesa Stanisława Mikołajczyka. Struktury powiatowe PSL zostały rozwiązane, przez co uniemożliwiono ludowcom wystawianie własnych kandydatów do Sejmu. W czasie wyborów fałszowano protokoły i unieważniano listy wyborcze PSL. Powszechnie mówi się, że 4 czerwca 1989 roku odbyły się „częściowo wolne wybory”. Otóż, nie ma czegoś takiego jak „częściowe wybory” – wyjaśnia historyk Tadeusz Płużański. Po 1989 roku Polska uzyskała „wolność i niepodległość”, ale na warunkach komunistów. W Polsce podkreślano, wręcz chełpiono się tym, że nastąpiła „bezkrwawa rewolucja”, która rzekomo obaliła komunizm, ale na szczytach władzy III RP w dalszym ciągu pozostało trzech reżimowych generałów: gen. Wojciech Jaruzelski jako pierwszy prezydent III RP, gen. Czesław Kiszczak jako minister spraw wewnętrznych i wicepremier III RP oraz gen. Florian Siwicki jako Minister Obrony Narodowej III RP. Wniosek nasuwa się sam – ze szczytów władzy komunistyczni kacykowie dyktowali swoje warunki „zmiany ustrojowej” po 1989 roku. Swój wkład w podtrzymywanie korzystnych warunków dla komunistów mieli pierwsi prezydenci III RP z agenturalną przeszłością. Rządzili nami TW Wolski (Wojciech Jaruzelski), TW Bolek (Lech Wałęsa) i TW Olek (Aleksander Kwaśniewski). Dopiero w 2005 roku wybory prezydenckie wygrywa prof. Lech Kaczyński i zostaje pierwszym Prezydentem III RP nieobciążonym uwikłaniem z komunistyczną agenturą.
Elity okrągłostołowe nie były zainteresowane Żołnierzami Wyklętymi, dlatego nasi bohaterowie tak długo musieli czekać na należyte upamiętnienie. Nikt wcześniej nie interesował się Łączką na Powązkach, ponieważ na Cmentarzu Powązkowski to był przede wszystkim grób Biruta i Gomułki, do których dołączył gen. Jaruzelski, Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki.
Pomimo ogromnych nakładów finansowych, również w ostatnim czasie mają miejsce utrudnienia w identyfikacji genetycznej pomordowanych bohaterów Polski. Historyk Tadeusz Płużański podkreślił, że to niektórzy prokuratorzy IPN miesiącami „blokują prace związane z identyfikacją genetyczną szczątków zamordowanych przez komunistów żołnierzy podziemia antykomunistycznego”, a rodziny bohaterów czekają, aby godnie pochować swoich bliskich. Głównie z tego powodu, 13 lutego br. wiceprezes IPN, prof. Krzysztof Szwagrzyk w ramach protestu złożył dymisję. Tadeusz Płużański zwraca uwagę, że w sprawie ekstradycji ze Szwecji stalinowca Stefana Michnika, który wydawał wyroki śmierci na Żołnierzy Wyklętych, prokuratorzy IPN również zachowują się opieszale i nieprofesjonalnie. Do ścigania Michnika IPN wystawił list gończy bez podania aktualnego adresu zamieszkania Michnika w Szwecji, dlatego list okazał się nieskuteczny.
Jak wiadomo, Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych,przypadający 1 marca, to rocznica stracenia ostatnich dowódców podziemnej organizacji Wolność i Niezawisłość (WiN). Byli oni również ostatnimi dowódcami Armii Krajowej.
WiN jest kontynuacją Armii Krajowej, która po zinfiltrowaniu przez sowietów, musiała przekształcić się w nową organizację antykomunistyczną.
Siedmiu dowódców niepodległościowego IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” WiN, zostało oskarżonych o zdradę Ojczyzny. 1 marca w więzieniu na ul. Rakowieckiej w Warszawie śmierć ponieśli: Łukasz Ciepliński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory i Karol Chmiel.
Nawet po zapadnięciu wyroku śmierci Żołnierze Wyklęci byli poddawani torturom. Oprawcy mogli sobie pofolgować, gdyż ich ofiary i tak wkrótce miały na zawsze trafić do bezimiennych dołów śmierci. Kiedy Ciepliński prowadzony jest na śmierć, ma przetrącone nogi i jest głuchy. Zapewne nie idzie już o swych siłach. Dowódcy WiN prowadzeni są na śmierć w 15 minutowych odstępach. Komuniści odzierali Żołnierzy Wyklętych ze stopni wojskowych. Skazaniec był dla nich bandytą. Ciepliński i inni skazańcy prowadzeni byli przez oprawcę ubranego w ładny mundur żołnierza polskiego. Wyklętych często chowano w mundurach żołnierzy niemieckich, żeby jeszcze bardziej ich poniżyć oraz utrudnić ewentualną identyfikację. Oprawcy byli pijani, kiedy przeprowadzali egzekucje. Skazańcy szli przez dziedziniec do kotłowni. Tam byli zabijani metodą katyńską, strzałem w tył głowy. Leżą tam na podłodze całą noc. Rano 2 marca przyjeżdża po nich ciężarówka i zabiera w nieznane. Dzisiaj wiemy, że była to „Łączka” na Powązkach. Świat miał o nich nie pamiętać. Ciała gruchotane i układane piętrowo w zbiorowych dołach śmierci. W latach 80-tych gen. Jaruzelski zezwolił na stawianie nowych grobów na tych dołach. Przez długi okres trudno było przesunąć groby komunistów, aby przeprowadzić wymagane prace ekshumacyjne i odnaleźć szczątki Żołnierzy Wyklętych. Czasami znaleziono tylko pojedyncze kości. Jak się okazało, nawet na dwóch, trzech metrach kości Żołnierzy Wyklętych zostały podebrane i wywiezione znowu w nieznane. Możliwe, że szczątki siedmiu dowódców WiN, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” i Rotmistrza Witolda Pileckiego nigdy nie zostaną odnalezione. Wiemy, że Ciepliński połyka medalik Matki Boskiej z nadzieją, że po medaliku go poznają. Niestety jego ciało również nie zostało jeszcze odnalezione. Rotmistrz Pilecki najprawdopodobniej pochowany został w miejscu, które nie było jeszcze przebadane, na przykład na Służewie. Na Służewie trzeba by pół cmentarza rozkopać, a bloki przy ulicy Wałbrzyskiej przenieść, aby dotrzeć do szczątków Żołnierzy Wyklętych. Jest to praktycznie niemożliwe. Rodzina Rotmistrza Pileckiego oddaje hołd swojemu krewnemu w wielu miejscach w Polsce. Za parę miesięcy zostanie odsłonięty pomnik Rotmistrza Pileckiego przy ul. Wojska Polskiego na Żoliborzu, skąd Żołnierz Wyklęty został zabrany do Auschwitz, aby tam organizować ruch oporu i pisać raporty informujące świat o Holocauście.
W ramach rozliczenia komunistycznej przeszłości III RP przeprowadziła proces stalinowca Adama Humera. Był to pokazowy proces, próbujący pokazać, że III RP osądza komunistów. W sumie trzech stalinowców trafiło na Rakowiecką, gdzie byli dobrze traktowani, bo wrócili na swój dawny teren, gdzie nadal pracowali ich podwładni.
Jak już wcześniej było powiedziane, Adam Humer rozpracowywał opozycyjne Polskie Stronnictwo Ludowe, przesłuchując jej prezesa Stanisława Mikołajczyka. Większość śledztw, w których brał udział, kończyła się wyrokami śmierci podczas sfingowanych procesów.
Humer zatwierdził akt oskarżenia wobec Rotmistrza Witolda Pileckiego, zamordowanego następnie strzałem w tył głowy w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Taka sama śmierć spotkała też przedwojennego polityka narodowego Adama Doboszyńskiego, nad którym Humer znęcał się ze szczególnym bestialstwem. Innego narodowca – Tadeusza Łabędzkiego 9 czerwca 1946 r. zakatował na śmierć, a jego ciało zostało następnie wywiezione potajemnie z aresztu przy ul. Rakowieckiej i zrzucone do bezimiennego dołu śmierci na warszawskiej „Łączce”. Adam Humer osobiście torturował również więźniów-księży, w tym ordynariusza kieleckiego, biskupa Czesława Kaczmarka, któremu podczas pokazowego procesu komuniści zarzucili szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych i Watykanu.
Tego, jak zniszczyć człowieka, Humer uczył się w swojej prawdziwej ojczyźnie – ZSRR, prawdopodobnie w eksperymentalnej jednostce zajmującej się „praniem mózgu”, w obozie NKWD nr 388 w Stalinogorsku (dziś Nowomoskowsk w środkowej Rosji). W Tomaszowie Lubelskim – 12 września 1944 r. – rozpoczął „służbę” w bezpiece. Wtedy jeszcze używał rodzinnego nazwiska Umer. W tomaszowskim UB pracował razem z młodszym bratem Edwardem Umerem. Walczyli z „bandami”. Po nieudanym zamachu podziemia na ich szefa – Aleksandra Żebrunia, Umerowie przenieśli się do Lublina. Tu też zwalczali „bandy”. Od września 1944 r. do lutego 1945 r. Adam Umer był kierownikiem sekcji śledczej Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie. Potem bracia przenieśli się do Warszawy. Obaj, jako wybitni specjaliści od łamania kręgosłupów, bez trudu znaleźli pracę w centrali resortów siłowych. Edward Umer trafił do Informacji Wojskowej, Adam Umer do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Wtedy, zapewne po to, aby zmylić trop zamachowców, do nazwiska dodał sobie „H” i został Humerem. W stolicy dochrapał się stanowiska wicedyrektora Departamentu Śledczego MBP. Nie prowadził wyłącznie pracy „biurowej”, czyli przesłuchań. Prócz zwalczania „reakcyjnego podziemia” był obecny np. podczas tzw. pogromu kieleckiego w lipcu 1946 r. – prowokacji sowieckich służb specjalnych mającej pokazać światu, że Polacy to antysemici.
Nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy nie chcą do końca wyjaśnić spraw związanych z najnowsza historią Polski. Unikają tematu Wielkiej Czystki etnicznej przeprowadzonej w latach 1937-38 przez NKWD na Polakach mieszkających w Rosji. Ocenia się, że we wszystkich operacjach w czasie Wielkiej Czystki zginęło nie mniej niż 200 tysięcy Polaków. Jest to dziesięć razy więcej niż w Zbrodni Katyńskiej. Wiele z pomordowanych osób narodowości polskiej spoczęło w zbiorowych mogiłach w Kuropatach na peryferiach Mińska, stolicy Białorusi. Ofiary tej operacji stanowią prawdopodobnie znaczną część osób pochowanych przed rokiem 1939 w Bykowni pod Kijowem. Sąsiedzi nie chcą wyjaśniać historii związanej z czterema wywózkami Polaków na Syberię, począwszy od 10 lutego 1940 roku, historii Zbrodni Katyńskiej czy też Obławy Augustowskiej.
Powstanie Antykomunistyczne, w którym brali udział Żołnierze Wyklęci, Rosjanie często nazywają „wojną domową” w Polsce. Przeinaczana jest również historia pogromu Żydów w Jedwabnem czy Kielcach. Historyk Tadeusz Płużański nie ma wątpliwości, że zbrodnia w Jedwabnem to zbrodnia niemiecka, a nie jakieś polsko-żydowskie porachunki sąsiedzkie. Pogrom kielecki inspirowany był przez komunistów takich jak wspomniany Adam Humer. Niezgodne z prawdą przedstawianie zajść w Kielcach z 4 lipca 1946 roku jako porachunków pomiędzy Polakami a Żydami miało na celu przedstawienie Polaków jako antysemitów.
Powstanie Antykomunistyczne nie było prywatną wojną Żołnierzy Wyklętych. Unikajmy określeń „leśni bez pomysłu na życie”. W sumie około 200 tysięcy żołnierzy występuje przeciwko nowemu sowieckiemu okupantowi w różnym czasie i w różnej formie. Jest to fenomen. Rotmistrz Witold Pilecki zakłada siatkę wywiadowczą podległą gen. Władysławowi Andersowi. Była to nierówna walka. Polskich komunistów wspierało imperium sowieckie. Gdyby partyzanci walczyli tylko z Ludowym Wojskiem Polskim pewnie wygraliby tę walkę, ale polskich komunistów wspierał Stalin.
Ostatni Żołnierz Wyklęty, który zginął w walce, otoczony przez setki ludzi, to sierżant Józef Franczak, pseudonim „Laluś”. Skutecznie przez 18 lat po zakończeniu wojny wymykał się obławom. W końcu osaczono go w marach operacji o kryptonimie „Pożar” w październiku 1963 roku. Po zastrzeleniu ostatniego Żołnierza Wyklętego, odcięto mu głowę. Na Wyspach Brytyjskich gra wtedy zespół the Beatles, dla kontrastu podaje historyk Tadeusz Płużański.
W 2007 roku prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej ustalili, że spoczywająca w jednej z pracowni lubelskiego Uniwersytetu Medycznego ludzka czaszka należy do ostatniego Żołnierza Wyklętego. Najprawdopodobniej służyła studentom do celów naukowych.
Fenomenem Żołnierzy Wykętych było to, że mieli poparcie wśród ludzi wsi, wśród gospodarzy. Józef Franczak ps. „Laluś” dzięki pomocy ludzi walczył i ukrywał się do 1963 roku. W zamian niejednokrotnie bronił Polaków przed komunistami.
Danuta Siedzikówna ps. „Inka”, zamordowana 17-latka była jedynie sanitariuszką, nie posługiwała się bronią. Jednak na podstawie spreparowanych zarzutów zrobiono z niej mordercę milicjantów.
Tadeusz Płużański wspomina o symbolicznej karze „infamii” orzekanej przez grono historyków, prawników i dziennikarzy, którzy niedawno powołali Społeczny Trybunał Narodowy, aby postawić symboliczne zarzuty stalinowcom, którzy ciągle jeszcze są wśród nas. Towarzysz Bierut i Stefan Michnik byli pierwszymi stalinowcami, którym Trybunał postawił zarzuty. Stefan Michnik był sędzią wojskowym przysposobionym na kursach prawniczych do trybunału śmierci w Warszawie. Ich ofiary leżą na Łączce. Stefan Michnik to gorliwy zbrodniarz sądowy, który świadomie wydawał wyroki śmierci. Wzorem dla niego było państwo sowieckiej. Symboliczny wyrok miał zmobilizować pion śledczy IPN do skutecznego ścigania Stefana Michnika, do ponownego wystawienia listu gończego, tym razem z aktualnym adresem zamieszkania w Szwecji.
Redaktor Adam Michnik zawsze bronił swojego brata mówiąc, że w czasach stalinowskich Stefan Michnik był młody i nieuświadomiony, co przeczy prawdzie historycznej.
Wykład o Żołnierzach Wyklętych był drugim wykładem z cyklu wykładów o najnowszej historii Polski zorganizowanym w kościele św. Michała Archanioła w Grodzisku, Warszawa – Białołęka. Nie tak dawno w kościele św. Michała Archanioła w Grodzisku wykład wygłosił dr Leszek Żebrowski, historyk i publicysta.
Tekst – Bogusława Sieroszewska